niedziela, 9 marca 2014

Alpaka - chusta ... nie-chusta

Zazwyczaj drutuję dość ciasno, w proponowanych na banderolkach zakresach grubości zawsze jestem w górnej granicy albo nawet lekko poza, co z ulgą pozwala mi patrzeć na druty o grubości do 3,0. 
Zaopatrzyłam się ostatnio w cieniutką alpakę (100%) – w 100g mam aż 500m włóczki i może się okazać, że wykażę się kolejną dawką masochizmu i przeproszę się z cienkimi drutami. Wprawdzie pierwotny plan zakładał wykonanie chusty – mojej pierwszej chusty jako takiej – wtedy wręcz pożądane są duże przestrzenie, żeby nadać jej lekkości i drutki nr 4,5-5,0 byłyby w sam raz. Ale  znów wyświetla mi się przed oczami milusia bluzeczka, a to oznacza … maksymalnie trójeczki. Zanim za nią się wezmę, trochę czasu minie – może mi przejdzie ta bluzka… Gdyby jednak rozsądek nie wygrał, to na wszelki wypadek przezornie mam tych moteczków 4 - powinno wystarczyć :).


BC Garn - kolor nr 50 (jagodowy, czego na zdjęciu niestety nie widać)

poniedziałek, 24 lutego 2014

(nie)równe oczka

Mój odwieczny dylemat – jak wykonać proste, równe oczka. Nawet gdy przez chwilę pilnuję się, trzymam w miarę jednakowo napiętą nitkę, to za moment znów bujam myślami w obłokach albo przemyśliwuję jakieś strategiczne dla codzienności działanie. I wychodzą te oczka jedne w lewo, drugie w prawo, widać na strukturze dzianiny lekkie falowanie. Na szczęście wykonana później delikatna operacja żelazkiem pozwala zniwelować te nierówności. Nie mniej jednak „skrzywienie” pozostaje. 
Zazwyczaj dopuszcza się delikatne przyprasowanie dzianiny wykonanej z danej włóczki. Jednak zawsze zachowuję dużą ostrożność, używam niezbyt gorącego żelazka (do 110C) i delikatnie prasuję przez lekko wilgotną szmatkę, raz po raz dotykając żelazkiem. To powoduje, że dzianina ładnie się wyrównuje i mogę też w ten sposób nadać jej nieco kształtu – rozciągnąć w poprzek lub wzdłuż, według potrzeb.
A może Wy macie jakiś sposób na te krzywizny?

Fot. Przed i po prasowaniu

 
 p.s. odkryłam dość przejrzystą instrukcję na temat blokowania u Panny Pikotki i chyba jest mniej inwazyjna niż moje żelazko - muszę spróbować; pierwsze wyzwanie to znaleźć odpowiednie miejsce

niedziela, 16 lutego 2014

walka na 3,5

Nałożyłam sobie dyscyplinę wykonywania przynajmniej 10 rządków dziennie, żeby konsekwentnie popychać robótkę do przodu - choćby małymi partiami. Teraz "walczę" na drutach nr 3,5 - długo przekonywałam samą siebie, że to jest najlepsza opcja, ponieważ miałam ogromną chęć sięgnąć chociaż po 4,0. Wizja długiej pracy na tak cienkich patyczkach nie specjalnie mnie nastraja, ale małymi kawałkami dam radę – w zasadzie to jedyna możliwość J 

Będzie z tego sweter wiązany na troczki w talii i oczywiście reglanowe rękawy - tak jest mi najprościej, w zasadzie reglan jest moim ulubionym rozwiązaniem na rękawy. Wszystkie części wykonuję od dołu, co powoduje, że muszę je później zszywać - czego szczerze nie cierpię...
Ale odkryłam, że taki sweterek można robić od góry w jednym kawałku - brzmi zachęcająco - i następnym razem na pewno spróbuję.
 
Włóczka jest niezwykle przyjemna  - mieszanka alpaki, jedwabiu i odrobiny kaszmiru. Sweter będzie bardzo przyjemny w noszeniu… Nierównomiernie rozkładający się kolor nadaje ciekawej struktury.

fot. robótka w toku

wtorek, 11 lutego 2014

Ja vs. drutowanki

Otaczająca rzeczywistość nie pozwala mi na zapamiętanie się w wełnianym światku. Wciąż jest mnóstwo zajęć: na rzecz pracy zawodowej, w domu, spędzam czas z rodziną lub znajomymi - zapewne jak wszyscy... Nie mniej jednak lubię sprawić sobie przyjemność wieczorem i godzinkę lub dwie (albo chociaż pół) poświęcić na moje ulubione zaczytywanie się lub drutowanie różnych cudów.

Moja przygoda z drutami i włóczką zaczęła się jakieś 15-20 lat temu i trwa tak z różnym nasileniem do dziś. Zdarzało mi się poświęcać każdą wolną chwilę na wykonanie kolejnych - choćby dwóch rządków - żebym jak najszybciej mogła nosić swoje dzieło, ale bywało i tak, że sweter wykonany w połowie przeczekał 3 lata w szafce na swój finisz.

Muszę przyznać, że mam słabość do pięknych włóczek. Osobisty remanent włóczkowy to jest chwila, kiedy ta okrutna prawda do mnie dociera …. I nawet nie chodzi o to, żeby je wszystkie zaraz przerobić, tylko po prostu je mieć i się nimi cieszyć, od czasu do czasu przejrzeć i wyobrażać sobie co takiego przytulnego może z nich powstać. Oczywiście powoli przepoczwarzają się z motków w powierzchnie dziergane – użytkowe, ale wciąż więcej kupuję niż jestem w stanie przerobić. Po prostu zobaczę włóczkę i już niemal widzę ją na sobie albo wiem komu w danym kolorze będzie ładnie (czyli potencjalny prezent), nie ważne czy to miałby być szal, sweter albo bluzka.
Czy to aby normalne? Pewnie nie, ale każdy przecież ma jakieś skrzywienie (J…).